Podłoga jest raczej zaorana, a nie pomalowana
Ale to starsza dwójka załatwiła sprawę - czekamy jeszcze jak trzecie (to włochate) dorośnie to dopiero będziemy cyklinować
Na razie straty są małe - dwa rogi od książki i jedne nadgryzione okulary - ale wszystko podsunęłam jej niemal pod nos i poszłam do "swojej" roboty, więc sama ukręciłam na siebie bicz
Jesteśmy już po dwóch zajęciach w psim przedszkolu. Przedszkole jest na prawdę bardzo fajne (korkus) - jedna Pani prowadzi, druga jest obserwatorką-podpowiadaczką
Harda całkiem fajnie sobie w nim radzi - ośmiela się całkiem dobrze (chociaż czasami jeszcze ogon pod siebie). Uczy się szybko - jedynie czasami jest trochę rozproszona i ma trochę w nosie co robimy
. Szczególnie się rozprasza jak ćwiczymy na dworze i jest dużo zapachów
Pani zasugerowała w ramach rozwiązania naszego problemu spacerowego, żeby nie wydać/nie wydawać jej porcji jedzeniowej w domu tylko wszystko zapakować ze sobą na spacer i iść na głodniaka. Na spacerze wydać jej całą porcję posiłkową w ramach ćwiczeń tj, naszym głównym ćwiczeniem jest "idziemy" i nie zwiewamy do domu
Dzisiaj wzięłam ją na spacer po pracy i zapakowałam "obiad na wynos" i nawet nie było źle. Może nie był to spacer ogarzo-ludzkich marzeń, ale w miarę sprawnie odeszłyśmy od domu, ciężko było podczas przejścia przez drogę osiedlową oddzielającą nas od lasu (musiałam ją trochę pociągnąć, więc nie nazwałabym tego chodzeniem na luźnej smyczy
. W lesie już było całkiem całkiem
Jedynie mamy stop jak ktoś przechodzi i jak nadchodzi pies. Pani w przedszkolu powiedziała, że jak psiak się boi nie biegniemy go pocieszać tylko spokojnie stoimy i pokazujemy swoją postawą "nic się nie dzieje".
Generalnie widać pewien postęp. Jeszcze dużo pracy przed nami - w kwestii socjalizacji i tego, żeby nie zwiewała
ale cieszę się, że jesteśmy w przedszkolu pod fachowym okiem i nie dość, że ćwiczymy i się socjalizujemy to jeszcze możemy popytać co mamy robić z tym naszym uparciuchem